Ostatnio wiele z was pisze,że ma problem z mężem/partnerem..gorsze i lepsze chwile. Myślałam, że mnie to nie dotyczy bo przez lata wszystko było super. A teraz nie potrafimy się dogadać, wymyślić coś sensownego co zadowoli nas dwoje. Nie ma to żadnych związków z kryzysami czy wyrzucaniem sobie czegoś. Problem polega w wizji dalszego życia dalej. Teść naciska na mojego M by otworzył własny biznes, że on w jego wieku już miał coś swojego..dziś ma swoją małą firmę transportową. U mojego Marcina problem polega na tym,że coś chce..ale nie wie co. Był pomysł drewna kominkowego, już napalony oglądał sprzęty, liczył koszty..prosiłam by przemyślał to bo wokół tych firm już od cholery i więcej. Napalenie wygasło..przyszedł czas na pomysł przejęcia pałeczki po ojcu tyle,że z prawkiem kat. D+E i jeżdżenie dużo większym autem niż 2tonowiec ojca..wszystko fajnie, na to bym się jeszcze ewentualnie mogła zgodzić..ale właśnie obawiam się,że gonienie za pieniędzmy zrujnuje nasze życie..
Dlaczego..
Po pierwsze: Jego praca teraz polega na zmianie nocnej 4-5 razy w tygodniu..czasem i w weekend. Na palcach jednej ręki mogę zliczyć ile ma zmian na rano lub popołudniu w miesiącu. Nasz dzień normalnie wygląda,że Marcin wraca rano śpi do południa, potem troche razem i znów zbiera się do pracy. Jak tu wsadzić zajmowanie się transportem?? Jego odpowiedź..będzie jeździł od rana a popołudniu spał..ciekawe tylko gdzie w tym wszystkim jest czas dla mnie, dla dziecka, by poprostu usiąść i pooglądać telewizje.
Druga sprawa: teściowi dobrze się gada bo zawsze uważał, że panią to w domu jest tylko i wyłącznie płeć żeńska..dlatego teściowa gotuje, sprząta, o wszystkim pamięta bo on jest od zarabiania pieniędzy i robienia tych cięższych rzeczy. Marcin znów taki nie jest bo ugotuje, wie czym co sprzątać, co gdzie jest i co ważne już teraz angażuje się w życie dziecka. Razem ze mną wieczorami przed pracą czyta gazetki i pyta co jak ma robić. Bardzo chciałby kompać małą by miał coś co będzie tylko jego rytuałem a ja mogę być ewentualnie od przygotowania ubranek i wody. Pytam się więc go kiedy chce znaleźć ten czas na kąpiel małej?? Nie rozumi, że przedewszystkim to my musimy się dostosować do tego jaka będzie Julita i jaki tryb dnia/nocy nam narzuci.
Kiedy już wydaje mi się, że coś do niego dociera..że ta firma naprawdę nie jest nikomu potrzebna on poprostu odpowiada, że chce to robić dla nas..i koło znów się zatacza.
Tylko właśnie co to za życie jak on będzie biegał z pracy do pracy? Czy będzie miał czas by wogule wykorzystać te zarobione pieniądze? Co z jego udzielaniem się w życiu małej..przecież tak bardzo chce przy tym wszystkim być. Nie znam bardziej rodzinnego człowieka niż On. Czy warte jest te kilka groszy za piękne popołudnia we troje, dziecięce uśmieszki i zabawy??. Wiadomo, że oprócz pieniędzy przyjdą jeszcze problemy z załatwianiem formalności, stres, gorsze samopoczucie. Ile można wkońcu wytrzymać na wysokich obrotach i po co? Skoro nam to naprawdę nie jest potrzebne. Narazie mamy jego wypłatę..wiadomo nie żyjemy jak milionerzy ale mieszkamy w domu więc odchodzi nam czynsz, za media nie płacimy bo płacą teściowie i nie ma mowy bym chciała im płacić, mamy 5letni nie psujący się do tej pory samochód, wyremontowane mieszkanie. Moi rodzice co chwile dają nam jakieś pieniądze, pomagają, kupują coś dla małej lub mnie zabierają na zakupy bym wybrała co chce. Studia zaoczne także opłaca mi ojciec tak jak obiecał na początku. Nie mamy prawie żadnych wydatków jedynie jakieś osobiste, mamy duże wsparcie..więc nie ma opcji byśmy przymierali głodem..wiec niewiem czy chodzi o ambicje czy co..
Na przełomie 2011/2012 myślę by zacząć szukać jakiejś pracy. Wszystko będzie uzależnione jak babcie będą z nami współpracować przy wychowaniu małej. Jeśli wychowanie zostawią nam a sami będą poprostu tylko rozpieszczać(jak narazie twierdzą) i nie burzyć naszego zdania mogę im dziecko zostawić spokojnie. Wydaje mi się to tysiąc razy lepszym sposobem na zwiększenie domowego budżetu niż jego firma a i będziemy mieli ten ważny czas dla rodziny, podzielone obowiązki. Ale noo mów jak do słupa..
Jak przekonać faceta, że w domu potrzebuje czuć że mam męża, córka będzie mieć ojca i że po wsi nie chodzę jak słomiana wdowa tylko dumnie będę mogła kiedyś stwierdzić, że ojciec mojego dziecka ma super z nią kontakt..
Czasami brak mi słów..wiem, że mu też jest ciężko, że ja uwielbiam stawiać na swoim i że prawie zawsze jest po mojemu..ale tym razem naprawde wydaje mi się, że moja wizja naszego życia jest najlepszym dla nas rozwiązaniem na najbliższe lata..
tez tak uwazam, tata jest potrzebny nawet coreczce zeby spedzali razem czas, chcialam wiecej na ten temat napisac, ale po prostu masz racje i teraz musisz do nich przekonac swojego meza
OdpowiedzUsuńTo wszystko nie jest proste. My mieszkamy sami i nie mamy żadnej pomocy finansowej a wręcz to my pomagamy bliskim. Mój mąż dużo pracuje, najwcześniej wraca do domu o 19 a najpóźniej o 23 i często też pracuje w weekendy więc w sumie wszystko jest na mojej głowie. Na początku było mi z tym ciężko i czułam się często samotna ale w końcu przezwyczaiłam się do tego i cieszę się z tego czasu, który mamy dla siebie. Zdaję sobię sprawę, że mój mąż będzie weekendowym tatusiem i nie jestem szczęśliwa z tego powodu ale z pomocą rodziców dam sobie radę z Zosią. Dla mnie najważniejsza jest rodzina i podobnie jak Ty chciałabym żeby mój mąż był w domu jak najwięcej ale póki co nie ma na to szans więc muszę się Cieszyn tym co mam. Dobrze, że nie jest marynarzem ;-)
OdpowiedzUsuńEhh kochana ja uwazam tak samo jak Ty, musisz mu to jakos przegadac. Powiem Ci to na naszym przykladzie. Ja urodzilam maja, to gdy skonczyla 2-3 miesiace Mąż pracowal 12godz dziennie od 6 do 18wieczorem i co potem? Godzinke w domu przy malej i Kinga juz byla kapana i szla spac. Praktycznie ojca nie widziala tylko weekendami a co z tego wyszlo? Zaczela sie go bac i nie chciala z nim przebywac. Tylko i wylacznie jak ja mialam ja na rekach, a maz byl obok. Nie dopusc do takiego czegos.. Teraz juz jest lepiej bo nie pracuje tak czesto do 18, a do 16 lub 14. I wiecej czasu jest w domu, ale wiadomo, że z nami, mamami, dziecko lepszy ma kontakt, bo my jestesmy caly czas;)
OdpowiedzUsuń